Strona:PL Faleński - Meandry (1904).djvu/083

Ta strona została uwierzytelniona.
185.

Jak postawiony w mroczną noc na straży
Żóraw, baczący, rychło za plecyma
Na znak odlotu dmuchać pocznie zima,
W obawie, by go sen nie zmorzył wraży,
Na jednej nodze się waży,
A w drugiej kamień trzyma,

Tak wzrok twej duszy niech się wśród zamroczy
Jasnowidzącym być sili,
Gdy ci współbracia serc swych straż zwierzyli.
Bo winien będziesz, jeśli ich zaskoczy
Wiatr, dąć mający wprost w oczy,
W odejścia chwili.


186.

Kiedy, dumając, słyszysz jedynie,
Że coś, jak szata
Tchnieniem skrzydlata,
W powietrzu nad tobą płynie —
To wiedz, że w onej godzinie
Anioł przelata.

On dąży pod krzyż pochyły,
Gdzie rosą łzawa