Ta strona została uwierzytelniona.
Sprawi, że złowisz gdzieś małżonka —
Lecz tylko... czy to będzie mąż?
Byłam posażna, snadź i gładka,
Bo wielbiciele się tłumnie
Roili, jak plewy w gumnie.
— Wybierz, jak chcesz — tak rzekła Matka —
Życie ci będzie iść jak z płatka —
Tylko... twój posag miej u mnie.
Wybrałam. Niebo mam za świadka:
Żem nie jest bardzo płocha,
I mąż mię niby kocha,
Lecz w domu własnym bywa zrzadka,
I wciąż wyrzeka: — że ta matka
Nie matka — lecz macocha.
Ażci raz wreszcie, strojąc fochy,
Gdzieś pomknął w świat, jak strzała.
A ja, osamotniała,
Nie utraciwszy ani trochy,
Mam byt swój u tej, co, z macochy,
Znów mi się matką stała.
Jeśli mię raz kto wywiódł w pole,
To on jest winien, nie zaś ja.