Strona:PL Faust II (Goethe, tłum. Zegadłowicz).djvu/107

Ta strona została przepisana.

tam, gdzie pergamin leży okopcony —
napoły w księgi i w tygle napoły
i w trupiej czaszki wlećcie oczodoły.
Tu raj wasz w pleśni; — gdzie pył i próchnienie
rozrodzicie się dziatki — nieskończenie!

(zarzuca na siebie futro)

Okryjże, okryj barki panu swemu —
widzisz mam pociąg dziś do panowania,
lecz nic nie znaczy rzec sobie samemu —
ludzi potrzeba, potrzeba uznania.

(pociąga za dzwonek)
(rozlega się giełczący, przeraźliwy dźwięk)
(drżą ściany)
(rozwierają się gwałtownie drzwi)
FAMULUS
(kroczy chwiejnie długim, ciemnym kurytarzem)

Cóż za dźwięki?! Cóż za drżenie!
mury jęczą, schody trzeszczą,
poprzez szklane szyb dzwonienie
błyski trupie się złowieszczą.
Tynk odpada, sypią ściany,
cienie się po kątach czają,
mocą siły niesłychanej
drzwi się same otwierają!
A tam? Zgroza! Tam w komnacie
straszna postać niewołana
we faustowej stoi szacie!
Strach! Okropność! Drżą kolana —
Kędyż uciec? Groza wszędzie —
stać? czy iść? ach! — co to będzie!

MEFISTOFELES

Wejdź przyjacielu! Zwiesz się Nikodemus?