Strona:PL Faust II (Goethe, tłum. Zegadłowicz).djvu/108

Ta strona została przepisana.
FAMULUS

Wielmożny Panie — tak zwę się! ....Oremus....

MEFISTOFELES

Ach! nie! Dajmy spokój —

FAMULUS

— pan mnie zna? to miło!

MEFISTOFELES

Znam; na studentowaniu czas się przetrawiło,
studentowanie wieczne! — ano — siwiejemy —
wszyscy się wciąż uczymy — w końcu nic nie wiemy,
czyż nie? Mędrzec buduje z kart wysoki domek —
całego nie zbuduje, a ino ułomek,
choćby był i geniuszem; lecz wasz mistrz to szczera
wielkość, któżby też nie znał doktora Wagnera!
To dziś największa gwiazda w wiedzy firmamencie,
on naukę pomnaża, on kształci pojęcie;
do jego się katedry pożądliwą zgrają
wszyscy, co wszystko wiedzieć chcą, hurmą zjeżdżają.
A on jako Piotr drugi dzwoni pękiem kluczy —
ziemię i samo niebo otwierać was uczy.
To nadzwyczajny człowiek! unosi, porywa —
Faust — w stosunku do niego — ani się umywa;
przeto też sławy Wagner i rozgłosu dożył,
on, który wszystko odkrył — powiem więcej: stworzył!

FAMULUS

Wybacz wielmożny panie, lecz muszę sprostować,
nie zaprzeczyć — sprostować! — że te enuncjacje
nie we wszystkiem dokładną wykazują rację.
Mistrz Wagner umiał wiary skromności dochować,
naprawdę umiał. — A Faust? — nie wiem czemu
przypisać to zniknięcie — to rzecz niesłychana!
Mistrz Wagner czeka. — Oto wszystko po staremu
na swem miejscu zostało, czeka swego pana.