Strona:PL Faust II (Goethe, tłum. Zegadłowicz).djvu/116

Ta strona została przepisana.

Na Boga! milcz! i oddech wstrzymaj, panie!
za chwilę coś wielkiego się tu stanie!

MEFISTOFELES
(ciszej)

No cóż takiego?

WAGNER
(jeszcze ciszej)

Robię człowieka.

MEFISTOFELES

Człowieka? Z kim? ach pewnie parkę miłą
zwabiłeś do tej nory — nie dojrzę zdaleka.

WAGNER

Broń Boże! Przestarzałość! To się tak robiło!
Od dziś sposób płodzenia odmieni się cale;
za chwilę sam obaczysz, że ja się nie chwalę.
Te miejsca delikatne, z których życie tryska,
owa przymilna siła, która z wnętrza parła,
pożądanie, chęć owa, tak nam ongi bliska,
owo branie, dawanie — to przeszłość zamarła!
Ostawmy ją zwierzętom!! Lecz człowiek przyszłości,
wielki — nie może powstać z cielesnej miłości.

(ku ognisku zwrócony)

Błyska! Spójrz panie! Ach jak to pociesza —
ta pewność! Gdy się sto materji zmiesza,
— bo wszystko na mieszaniu, wiedz, polega —,
gdy się ludzką materję sprawnie skomponuje,
zagotuje, zalutuje, wreszcie zesterylizuje —
dzieło jest już zrobione, jak waść tu dostrzega.

(znowuż ku ognisku zwrócony)

Staje się! — Spójrz — już wnętrze rozjaśnione!
Masa się rusza, a z tem przeświadczenie,