Strona:PL Faust II (Goethe, tłum. Zegadłowicz).djvu/127

Ta strona została przepisana.

by każdy sam pośród tych ogni
szukał przygody własnej, swojej.
Światłem zjarzonem wśród łoskotu
dasz, mały, hasło do powrotu.

HOMUNKULUS

Tak błyśnie, tak zadźwięczy szkliwo.

(szkło dźwięczy i błyszczy silnie)

A teraz w czary! Naprzód! Żywo!

(oddalają się)
FAUST
(sam)

Gdzież jesteś?! Próżno pytam — daleka czy bliska?
czy ten brzeg cię kołysał? czy lustra tych fali
widziały ciebie? nie wiem! — lecz echem nazwiska
twego drży tu powietrze. Więc jestem w Tessalji!
Kochana Grecjo święta! — ledwom stąpił nogą
na twą ziemię, a w sercu radośnie i błogo;
jak Anteusz dotknięciem ziemi krzepię siły.
A teraz-że mnie prowadź wytęskniona drogo
w labirynt żywych ogni tajny i zawiły.



BŁONIA U ŹRÓDEŁ PENEJSKICH

MEFISTOFELES
(myszkując)

Z chwilą gdym vale rzekł wyszklonej kuli
wszystko mi obce zda się i nieznane;
nikt tu nagości nie skrywa w koszuli:
Gryfy bezwstydne, Sfinksy nieodziane;
od tej sprośności aże cierpnie skóra —
tu z tyłu włosy, tam znów z przodu pióra....
Przyzwoitością i my nie grzeszymy,
lecz zbyt dosadne te greckie olbrzymy.