Strona:PL Faust II (Goethe, tłum. Zegadłowicz).djvu/129

Ta strona została przepisana.

Jutro zaświeci dno w kalecie —
tym razem się nam uda przecie.

MEFISTOFELES
(usiadł pośród Sfinksów)

Tutaj mi dobrze bardzo, Sfinksy, w waszym tłumie;
mógłbym pomiędzy wami żyć, bo was rozumię.

SFINKS

Szeptem zwierzamy wam zagadki ducha,
ten ucieleśnia szept, kto szeptu słucha;
lecz powiedz, kto ty jesteś?

MEFISTOFELES

Ja? — Mam nazwisk wiele —
przecież wszystkich wyliczać tu się nie ośmielę;
są tu Anglicy? — oni z Bedekierem zawsze
zwiedzają wodospady, ruiny, najkrwawsze
pobojowiska sławne, w pamięci zgubione —
tutaj jest dla nich, tuszę, miejsce wymarzone;
dlatego o nich mówię, że oni już dawno
w komedjach swych mi nazwę dawali zabawną —
Old iniquity — co się „stara złośliwość“ tłumaczy.

SFINKS

Dlaczego?

MEFISTOFELES

Nie wiem! można było też inaczej.

SFINKS

Pewno! No, a na gwiazdach znasz się waść conieco?
jakąż godzinę wieszczą, jakąż wróżbą świecą?

MEFISTOFELES
(patrzy w niebo)

Ponowek srebrem kosi gwiazd drżącą plejadę,