Syreny lecą z radością
i obiecują swym gościom,
że śpiewem — tęsknota się ziści.
Ot — nowa nowość! Dźwięk za dźwiękiem
ugania się, uderza z brzękiem,
to z gardła to ze strun się rodzi.
Oj dana! dana — wrzeszczy z gąszczy
i koło uszu się chrabąszczy,
ale do serca nie dochodzi.
Nie mów o sercu! — Pan dobrodziej
chwal raczej duży wór skórzany;
zaopatrzony trzos, wypchany —
dobrodziejowi to uchodzi.
Rzecz dziwna, z każdą chwilą podziw we mnie rośnie,
patrzę na te postacie olbrzymie — radośnie;
bije już dla mnie, bije szczęśliwa godzina!
Cóż mi ten wzrok poważny znagła przypomina?
Z wami rozmawiał Edyp u Tebańskich wrót —
Was się bał Odys chytry na bezdrożach wód —
Skarby zgromadził wielkie, hart, wysiłek wasz —
A oto skarbów wierna i odważna straż!
Nowy duch wstąpił we mnie, czar mnie opromienia —
wielkie mitu postacie, o wielkie wspomnienia!