rozsądna —;— ją najbardziej lubię z Sybill cechu;
więc pobieżajmy do niej w należnym pośpiechu,
ona natychmiast pojmie niedomóg człowieczy,
ma zioła przerozmaite, raz-dwa cię uleczy.
Nie chcę być uleczony! potęga wre we mnie —
radzisz mi głuchość ciszy? Chironie — daremnie!
Nie gardź zdrowiem, bo spłoniesz od wnętrznej pożogi;
— A oto zeskocz teraz — tutaj cel twej drogi!
Wiozłeś mnie przez bezdroża, przez czarny manowiec,
wody grające żwirem — gdzież ja jestem, powiedz?
Tutaj się Grecja z Rzymem chwytała za bary —
oto nurty Peneju, oto Olimp stary —;
państwo duże — kruszy się i w piach rozsypuje —
król ucieka — na gruzach motłoch triumfuje.
Spójrz — świątynia ostała na przeszłości czacie,
milcząca, wieczna, srebrna w miesięcznej poświacie.
Kopyt końskich tętenty
budzą, budzą chram święty,
Półbóg księżycem kroczy —
Rozewrzej znużone oczy!
Witaj u świętych przedproży!