Strona:PL Faust II (Goethe, tłum. Zegadłowicz).djvu/146

Ta strona została przepisana.
SFINKSY

Jakież wstrętne, głuche drżenie!
Burza w głębi ziemi dysze,
drżą wód tonie, grzmią kamienie,
glob się tam i sam kołysze!
Niebo łuną się oblekło,
przestwór przemawia niemy!
Choćby wychynęło piekło —
my stąd nigdzie nie pójdziemy!

Góra z ziemi rośnie łoża!
Ach to on, ten siwieć stary,
co swojemi wyniósł bary
wyspę Delos z głębi morza,
jako pewny schron dla dziewy.
Pręży ręce, grzbiet prostuje,
w oczach czają się złe gniewy,
ziemię rwie i darnie pruje,
piachy, żwiry, gruzy, glinę
wznosi! — Kopiec wgórę rośnie!
Jakże całą nam dolinę
zaprzepaścił przeżałośnie;
dźwiga olbrzym zwał kamieni,
— karjatyda nieznużona —
wynurza się z mroków, z cieni —
po pas wyrósł z ziemi łona!
Dalej wyjść się nie poważy —
Sfinksy leżą tu na straży.

SEISMOS

Wszystko to jeno moje czyny,
temu zaprzeczyć nikt nie może:
mem dziełem góry i doliny
i każdy szczyt co niebo porze.
Jakżeż-by świat wyglądał marnie
bez wbitych w błękit nieba turni,