Strona:PL Faust II (Goethe, tłum. Zegadłowicz).djvu/162

Ta strona została przepisana.

nic podobnego nigdy w życiu nie widziałem,
jako żywo alrauny wydają się ciałem....
Patrząc na te ohydy, rodzą się pociechy,
że piękne, ba! nadobne — najstraszliwsze grzechy.
Brzydota ich tak wielka, obłąkana, wściekła —
u nas — nie pozwolono-by im wejść do piekła
ani na próg! — a u was takie są szkarady?!
O! przereklamowane jest piękno Hellady!....
Dojrzały mnie! To gorzej! Piszczą, gwiżdżą, skrzeczą —
z wampirami dyskusja nie łatwą jest rzeczą.

FORKJADA

Podaj mi oko, siostro, niechno się zapyta,
pod czyjemi stopami żwir na drodze zgrzyta.

MEFISTOFELES

Dostojne! — Proszę kornie, wybaczcie mą śmiałość
i swem błogosławieństwem obdarzcie mą małość.
Przychodzę — tułacz, który wszelkie zwiedza światy,
lecz, jeśli się nie mylę — wasz powinowaty,
krewny, żeby tak rzec! — Badając różne strony,
u stóp egipskich bogów też biłem pokłony,
znam siostry wasze Parki — tak jest! znam je także,
widziałem je onegdaj, czy wczoraj; — a jakże....
Lecz wam podobnych bogiń, nie znam, jako życie!
— milczę, milczę — cóż słowa — gdy tonę w zachwycie.

FORKJADY

Rozumnie ten wędrowiec i do rzeczy prawi.

MEFISTOFELES

Czemuż was w natchnień szale poeta nie sławi?!
Mówcie, jakto się stało, żem-ci ani razu
nie widział waszej rzeźby, pomnika, obrazu?
Dłuto, które was twórczo do życia powoła,
jakiejś tam marnej Wenus rzeźbić już nie zdoła.