na rozkaz życia formy przybierzesz tysięczne,
aż się czasy wypełnią — przyszłość to daleka —
wdziejesz na siebie szatę ostatnią: człowieka.
Więc naprzód — do wodnistych leż!
zażyjesz bezcielesny zuchu
dowoli pędu, wiru, ruchu,
urośniesz wzdłuż i wszerz.
Lecz miejże mi pohamowanie
po szczeblach bytu właź powoli,
bo kto się raz człowiekiem stanie,
ten się już z kresem swym zespoli.
Lecz i tutaj światełko jaśniejsze migoce:
miło człowiekiem wielkim być w swojej epoce.
Niby jak ty nieprzymierzając!
Na to ma czas nasz szklany chwat;
między duchami się szwędając
znam cię od kilku setek lat.
Chmurki złocą nieba głębie,
kryją księżyc — wiotkie, miękie;
to nie chmury, to gołębie
białoskrzydłe, bieluteńkie.
Lecą ciszą niepojętą
z Pafos lecą do nas w gości!
Kończy się już nasze święto
w pełni szczęścia i radości!