Strona:PL Faust II (Goethe, tłum. Zegadłowicz).djvu/189

Ta strona została przepisana.

Gdy skrzydlate okręty zhamowały biegi
i dziobami twardemi wspięły się na brzegi,
witając tak ojczyznę sobą i swem cieniem,
wyrzekł te słowa jakby za bogów natchnieniem:
oto tutaj staniemy; zwołam rycerzyków
i uczynię na brzegu walny przegląd szyków;
a ty jedź dalej; przywdziej strój podróżny, lekki,
kieruj się dolinami uprawnemi rzeki —
aż rumak twój kwieciste łąk kobierce minie
i podjedzie ku sławnej ojczystej dolinie,
którą Lacedemończyk poprzez wieki liczne
lemieszem zmienił w łany żytnie i pszeniczne.
A tam już stoi dwór nasz; zlustrujesz służebne
jejmość — oraz poczynisz porządki potrzebne
na nasz przyjazd; więc, mówię, uczyńże to skoro;
służby doma pod on czas ostawiłem sporo
pod wodzą starej, mądrej, oddanej szafarki;
każesz sobie pokazać kolje, wazy, czarki
i całe złote mienie, co w skarbczyku leży,
rozstawione po półkach, skrzyniach, jak należy —
jak je ojciec twój zebrał — pomnożone mnogo
zasobkiem czasu miru — i tym, który wrogom
odebrałem — zwycięzca! — Służba wierna, chętna,
na powrót z wojny pana i pani pamiętna,
pieczołowicie dbała — od szatnych do prządek
o rolę, stajnie, skarbczyk i domu porządek.

CHÓR

Rozraduj serce swoje skarbów mnogością!
Spojrzy na ciebie złoto z dumną hardością,
spojrzą na cię iskrzące kolje, korony —
— twe źrenice, czy wzrok ich — któż jest zdumiony?
Któż zwycięży? Perły i złota zbroja,
kamienie drogie, puhary — czy piękność twoja?

HELENA

A tedy z ust władyki dalszy rozkaz padnie: