Strona:PL Faust II (Goethe, tłum. Zegadłowicz).djvu/207

Ta strona została przepisana.
FORKJADA

Niczego! Niezgorzej!
Chłop na schwał zbudowany, odważny i hoży —
gdzież tam Grekom do niego! Rozumny mężczyzna!
Zwie się ich pohańcami, ale każdy przyzna,
kto ich choć trochę pozna, że Grekowie butni
bardziej byli pod Troją, zacieklej okrutni.
Wielkoduszność władyki wzbudza zaufanie,
a to grodzisko jego piękne niesłychanie!
to nie wasze kamienne, niezdarne okopy,
które ojcowie wasi jak istne cyklopy
pobudowali, kamień piętrząc na kamieniu;
tam wszystko lśni w kunsztownem, zacnem obramieniu,
a wszystko według reguł do piona i wagi, —
zewnątrz budowa cudna i pełna powagi,
w jasnym słonecznym blasku lustrzy się i płoni
tak gładko, że myśl sama zślizguje się po niej;
wewnątrz podworce zacne pełne dziwnych czarów,
otaczają budynki szlachetnych rozmiarów:
tu słupy i kolumny, wykusze, podłużne
galerje i altany, tam rzeźby przeróżne,
herby —

CHÓR

— co to są herby?

FORKJADA

Pamiętacie męża,
który zwał się Ajaksem? — na tarczy miał węża;
również i ci pod Teby idący w siedmioro
na paiże rozmaite odznaczenia biorą,
jako-to: księżyc, gwiazdy wśród nocnego cienia,
miecze, pochodnie, lutnie, bóstw wyobrażenia —
wszystko, co dziwi bliźnich, straszy i przeraża.
Podobnie, w jasnych barwach lud ten wyobraża
znaki odziedziczone i wklina je w mury,