Strona:PL Faust II (Goethe, tłum. Zegadłowicz).djvu/209

Ta strona została przepisana.
HELENA

Istotnie tak postąpił; bronił czci niewieściej.

FORKJADA

Z tych-że samych powodów dziś ciebie zbezcześci.
Niepodzielne jest piękno; czyim jest udziałem,
ten woli, miast je dzielić, zgładzić pchnięciem śmiałem.

(hejnały trąb w oddali)
(wzdrygnął się chór)

Jak ten głos trąb mosiężnych, co w uszy się wwierca
i jelita tarmosi — tak kąsze u serca
męża zczajona zazdrość; pamięta stokrotnie,
zdradzony, że co stracił, stracił bezpowrotnie.

CHÓR

Trąby grają rozgłośnie, już dzwonią rynsztunki!

FORKJADA

Witaj panie! Szafarka zda tobie rachunki.

CHÓR

Lecz my?!

FORKJADA

Już widzę przed nią straszną śmierci drogę
i was widzę na belce; pomóc nic nie mogę.

(pauza)
HELENA

Więc dobrze! Postanawiam; oddalić chcę kaźnię;
demonem jesteś strasznym, widzę to wyraźnie
i lękam się, że z tobą dobro w złe się zmieni;
lecz teraz chodźmy; prowadź do grodu podcieni.
Resztę myśli ukryję! Spowiedź przed narodem
to nie jest rzecz królewska! Chodźmy! Ty idź przodem!