Strona:PL Faust II (Goethe, tłum. Zegadłowicz).djvu/214

Ta strona została przepisana.

Błogosławiona trzykroć gościna,
co nam nad głową wieńce rozpina.

(pantomimicznie dzieje się to wszystko co w słowach chóru)
SKORO CHŁOPCY I GIERMKOWIE DŁUGIM KOROWODEM ZESZLI SCHODAMI WDÓŁ — ZJAWIA SIĘ NA KRUŻGANKU W DWORSKIEM, RYCERSKIEM ODZIENIU ŚREDNIOWIECZNEGO KROJU
FAUST
Z GODNOŚCIĄ, POWOLI ZSTĘPUJE ZE SCHODÓW.
PANTALIS
(bacznie go mając na oku)

Jeżeli temu mężowi bogi pozwolą żyć dłużej
niźli zazwyczaj to czynią — wyczucie moje mu wróży,
zważywszy wzięcie królewskie i słodycz jego istoty —
los najpiękniejszy, spełnienie każdej najmniejszej tęsknoty.
I czy to w bitwie rycerskiej wśród szczęku białych oręży,
czy w białogłowskich utarczkach — tu i tam zawsze zwycięży.
Czemuż-by nie miał, wspaniały, raźno do swego dojść celu,
moc jego mężów przewyższa, a znałam dostojnych wielu.
Z powagą dworską, w skupieniu i z pochyloną w czci głową,
wdół schodzi zgrabnie, powoli — o! podnieś oczy królowo!

FAUST
(zbliża się do tronu)
(obok niego człowiek w pętach)

Zamiast hołd wdzięczny nieść w dani
tej chwili niezapomnianej,
wiodę do kolan twych, pani,
człowieka skutego w kajdany.