i niewidziany przepych ustrój, w kształt i farby
urocze! — Spraw, by stropy jak niebios sklepienie
zbłękitniały pogodnie, z martwych zbudź olśnienie,
a poprzez kurytarze, sale, wieczerniki,
pod stopy jej rzuć wonne kobierców kwietniki;
niechaj krok jej nie dotknie posadzek ni progów,
oczy jej paś przepychem godnym wiecznych bogów.
Sługa musi, pan każe —
siły nie poradzą —
drobiazg! Wszakżeśmy w jej czarze!
wszystko pod jej władzą!
Wojsko hart swój mężny traci,
stępiały brzeszczoty —
ba! — przed zjawą jej postaci
gaśnie promień słońca złoty!
Przed bezcennem jej obliczem
wszystko pustką jest i niczem.
Pragnę z tobą pomówić, wszak ten tron na dwoje,
miejsce czeka na władcę — zapewnia mi moje!
Wpierw pozwól, pani cudna, klęknąć i twe ręce
łaskawe ucałować w hołdzie i podzięce.
Przyjm mnie jako współwładcę niezmierzonych włości,
który ci służyć pragnie wiernie i w miłości —
razem: czciciel i sługa i strażnik szczęśliwy.
Na wielkie dziwy patrzę, słyszę jeno dziwy!
Pełna zdumienia pytać chciałabym tak wiele,