Strona:PL Faust II (Goethe, tłum. Zegadłowicz).djvu/220

Ta strona została przepisana.

i niewidziany przepych ustrój, w kształt i farby
urocze! — Spraw, by stropy jak niebios sklepienie
zbłękitniały pogodnie, z martwych zbudź olśnienie,
a poprzez kurytarze, sale, wieczerniki,
pod stopy jej rzuć wonne kobierców kwietniki;
niechaj krok jej nie dotknie posadzek ni progów,
oczy jej paś przepychem godnym wiecznych bogów.

LINCEUSZ

Sługa musi, pan każe —
siły nie poradzą —
drobiazg! Wszakżeśmy w jej czarze!
wszystko pod jej władzą!
Wojsko hart swój mężny traci,
stępiały brzeszczoty —
ba! — przed zjawą jej postaci
gaśnie promień słońca złoty!
Przed bezcennem jej obliczem
wszystko pustką jest i niczem.

(wychodzi)
HELENA
(do Fausta)

Pragnę z tobą pomówić, wszak ten tron na dwoje,
miejsce czeka na władcę — zapewnia mi moje!

FAUST

Wpierw pozwól, pani cudna, klęknąć i twe ręce
łaskawe ucałować w hołdzie i podzięce.
Przyjm mnie jako współwładcę niezmierzonych włości,
który ci służyć pragnie wiernie i w miłości —
razem: czciciel i sługa i strażnik szczęśliwy.

HELENA

Na wielkie dziwy patrzę, słyszę jeno dziwy!
Pełna zdumienia pytać chciałabym tak wiele,