Strona:PL Faust II (Goethe, tłum. Zegadłowicz).djvu/222

Ta strona została przepisana.
CHÓR

Czyliż poczytać można za błędy
te pani naszej dla pana względy?
Wszakże wyznajcie — wszystkie w niewoli
żyjem od czasu złowieszczej doli,
gdyśmy z Iljonu, nieszczęsne płaczki
ruszyły w odmęt groźnej tułaczki.

Branki na męską chuć zawsze zdane
mogąż wybierać? — Są wybierane!
Cóż, znawczyniami są; — a sposobność
nastręcza już-to zacną dorodność
młodych i złoto-włosych pasterzy,
indziej Faun sprośny zęby swe szczerzy —
tym, tamtym branka równo rozdziela;
przelewne ciało pod nich podściela.

Lecz oto spójrzcie! Mocno wtuleni
siedzą miłośnie w siebie wpatrzeni;
tak ramię w ramię, noga do nogi,
ręka ku ręce szuka swej drogi.
Tak się nad tronem społem kołyszą
i nic nie widzą i nic nie słyszą!
W obliczu ludu, aż nazbyt śmiele —
do cna wtopieni w miłosnem dziele.

HELENA

Jakobym-ci daleko, a przecież tak blisko!
Dziewosłębią me słowa upojnym uściskom.

FAUST

Serce bije, drżę cały, słowo mrze wśród pieszczeń!
To śnienie niepojęte! Znika czas i przestrzeń.

HELENA

Wszakżem-ci już nie żyła! Otom odrodzona!
Wierna nieznajomemu i w niego wpleciona.