Strona:PL Faust II (Goethe, tłum. Zegadłowicz).djvu/223

Ta strona została przepisana.
FAUST

Niechaj dociekać przyczyn myśli się nie silą,
obowiązkiem dziś byt nasz — chociażby był chwilą.

FORKJADA
(wchodzi gwałtownie)

Ach! miłostek pierwsze zgłoski
to nauka bardzo lekka;
łacno czulić się bez troski —
czas nie czeka — czas ucieka!

Nie słyszycie? — Dudnią grzmoty!
Granie surm i walk łoskoty!
Zguba wasza niedaleka!

Zbrójcie się! Do walki srogiej
już Menelaus w nasze progi
idzie — za nim tłum — jak rzeka!

Tu pośród zgrai niewieściej
wróg cię schwyci i zbezcześci —
na złeć wyjdzie dziew opieka!

Stryk dla trzódki gotów marnej,
dla niej zładzon stos ofiarny,
pień i ostry topór czeka!

FAUST

Bezczelne przeszkadzanie! wstrętni! nierozważni!
Nawet w niebezpieczeństwach bezmyślność mnie drażni.
Najpiękniejszego szpeci zła wiadomość posła —
ciebie, najszkaradniejsza, wieść nieszczęsna niosła,
jak zawsze! Lecz tym razem nie uda się sztuka,
niech sobie mowa twoja wiatru w polu szuka!
Niema niebezpieczeństwa za temi murami,
a gdyby nawet było — ja gardzę groźbami!

(sygnały)