Kto się w wolnym kraju rodzi,
wolnym, chociaż w klęskach tonie,
kto wolności tej przewodzi,
w kim odwagi ogień płonie,
kto pośród smętnych chorałów
jasną nadzieją króluje
i krwi swej nie pożałuje
i nie zapiera się szałów —
ten walczącym błogosławi orężom,
a ci, którzy z nim pójdą — zwyciężą!
Spójrzcie! Spójrzcie! Jego droga coraz górniejsza —
postać jego nie maleje, nic się nie zmniejsza!
Jak w złocistym pancerzu, cały w skrach woli,
w spiżu błyskach i stali, w skrach, w aureoli.
Nie marne mury, nie wały!
Świadomość woli wystarcza!
Zamek strzelisty, wytrwały —
to pierś mężna —: mur i tarcza!
Stań w potrzebie w polu szczerem
u granic wolności, u mety —
dziecię — stań się bohaterem —
amazonkami — kobiety!
Poezjo święta — napowietrzna twoja jazda!
Zdali, z bezbrzeżnej dali — błyszczysz jako gwiazda!
Promień twej łaski w nas mierzy — a w serca ciszy
każdy twą pieśń skrzydlatą, radosną słyszy.