Strona:PL Faust II (Goethe, tłum. Zegadłowicz).djvu/256

Ta strona została przepisana.

wszystko niby poważne — aliści w istocie
syczy, pieni się, szemrze w figlarnej pustocie.
Potem, by dam uroczych zacne uczcić wdzięki —
wygodne i zaciszne stawić trza chateńki,
w których najmiłościwszych udzielasz posłuchań
poufnych, wśród miłostek i pieszczot i gruchań.
Mówię: „dla dam“ — nie lapsus! — bo widzisz mój drogi,
piękno rozumię zawsze tylko w liczbie mnogiej.

FAUST

Marną choć modną sprawę waść zachwala;
Faust nie przedzierżgnie się w Sardanapala!

MEFISTOFELES

Czegóż więc pragniesz, mężu zagadkowy?
Czegoś, co pełne odważnej wielkości?!
Bliskoś snać krążył sfery księżycowej,
przeto śnią ci się księżycowe włości.

FAUST

Na wielkie czyny starczą przecie
naszego globu widnokręgi,
by dziełem wzbudzić podziw w świecie,
dość mam odwagi i potęgi.

MEFISTOFELES

Więc sławy pragniesz? — o to chodzi!
Znać! — śród heroin żył dobrodziej!

FAUST

Władzę zdobędę i posiędę włości!
Czyn jest z potęgi, a sława z próżności.

MEFISTOFELES

Pochopnie mówisz! — Usłużni poeci
imię twe wsławią na wiele stuleci —
tak głupstwo twoje dalsze głupstwa wznieci.