Strona:PL Faust II (Goethe, tłum. Zegadłowicz).djvu/27

Ta strona została przepisana.

Subwencje, które przyrzeczono
to jeno papier — bez wyników —
a zabieg sam kosztuje słono
Cesarska mości — któż oto
w twem państwie posiada złoto?
Gdzie spojrzysz tam homonovus!
Jeden drugiego popiera,
pałace, splendory, powóz —
jak karmazyn się rozpiera;
a przywileje sialiśmy jak śmiecie,
aż przywilejów zabrakło w kalecie.
1 cóż? stronnictwa —?— tu jest sedno!
szaleniec, ktoby liczył na nie!
miłość, nienawiść — wszystko jedno,
byleby wrzeszczeć mogli, panie!
Prawica, czy lewica — cóż?
nie zaśpi nikt w popiele grusz,
skąd może grosz dla siebie dusi,
a dla bliźniego? owszem —: nóż!
dla siebie jeno zgarniać musi!
To chciałem rzec! — Zobaczyć trza
szaleńców i ich zapusty,
gdzie każdy jeno o siebie dba —
skarb państwa musi być pusty!

MARSZAŁEK

I ja już cierpię od miesięcy;
mówią: kto prawy dziś oszczędza;
a potrzeb codzień coraz więcej
i codzień większa nędza.
Z kuchnią to jeszcze jako-tako —
są dziki, sarny i jelenie,
kury, pantarki, kaczki, gęsi,
więc jest dziczyzna, są pieczenie;
warzy się, kuchci, mięsi, tęsi —
z tem wszystkiem jeszcze jako-tako;