Strona:PL Faust II (Goethe, tłum. Zegadłowicz).djvu/272

Ta strona została przepisana.
KRZEPKODZIERZ
(występuje)

O lewe skrzydło niema strachu, panie,
tam gdzie ja jestem pewne posiadanie;
wiekiem swym i zaletą właśnie tą się szczycę,
że sam djabeł nie wydrze, co raz w garść pochwycę.

(wychodzi)
MEFISTOFELES
(schodzi z góry)

Spójrzcie jak w całej przestrzeni,
w każdym manowcu, szczelinie,
zbroja srebrzyście się mieni!
Gdy huf się podźwignie, rozwinie
swe szyki bojowe wśród gór —
z hełmów, karacen powstanie
zwycięski za nami mur.

(cicho do wtajemniczonych słuchaczy)

Skąd przyszli? — ach! pocóż pytanie!
Tam w arsenałach tak stali
przy ścianach w niejednej sali,
zbrojno i pieszo i konno
i śnili swą chwałę pozgonną,
jakoby nigdy nie zmarli —
tak się w swych zbrojach rozparli —;
mara zakuta przy marze:
rycerze, królowie, cesarze.
Jak cień za nimi się wlecze
wyśnione ich snem średniowiecze.
I cóż? — Ożywiam, inaczę
te puste domki ślimacze
i żenię djabłów z żelazem —
lecz efekt będzie tym razem!

(głośno)