Czemużeś tak bezczynnie stał?
jabym-był draba w mordę prał!
Doprawdy nie wiem; z sił opadłem;
wydali mi się złem widziadłem.
A mnie się w oczach zamroczyło,
wszystko się jakby mgłą okryło.
Jakby nas dziwny spętał czar —
strach się podstępnie zewsząd skrada;
przez cały dzień obłędny skwar —
ten stoi, tamten nagle pada —
— wleczemy się, a walka trwa;
znów nowy ataki Krzyk: do broni!!
Wróg pada! W oczach krwawa mgła,
a w uszach dźwięczy, brzęczy, dzwoni!
Wreszcieśmy doszli tu — jak w śnie —
lecz jakim cudem, któż to wie?!
Więc stało się! Zwycięstwo! Wróg nasz rozgromiony,
rozsypał się w popłochu w cztery świata strony.
Skarby, kobierce, bezład poniechanych zbroi,
zdrajca umknął sromotnie, a tron pustką stoi.
Pośród trabantów wiernych i wypróbowanych,
oczekuję łaskawie hołdu mych poddanych.
Zewsząd radosne wieści: władza ma uznana,
powstańcy pokonani we mnie widzą pana!