Strona:PL Faust II (Goethe, tłum. Zegadłowicz).djvu/30

Ta strona została przepisana.

niejeden już ateista
przypłacił je własną głową.
Przyroda to grzeszne baśnie,
duch jest oczywiście czartem —
z nich zwątpienie, które właśnie
tamtych dwojga jest bękartem.
U nas nie tak! W naszym kraju
przed innymi prym swój bierze
święty w bożym gronostaju
i rycerz przysięgły wierze;
oni na ojczyzny straży
stoją, kościoła są tarczą,
— z nimi wielkość się nam darzy,
oni nam jedni wystarczą.
Gmin obłąkany przewiną pozory za prawdę bierze; przeto śród gawiedzi słyną czarownicy i kacerze.
Oni to swemi sztuczkami
nam szkodzą, chcąc żądzom dogadzać,
ichże to chcesz błazeństwami
w wysokie progi wprowadzać?
Tyś mospanie krewki raptus!
bronić czeredy onej!
Rzeknę, żeś jest mente captus,
lub kiep z djabłem spokrewniony!

MEFISTOFELES

Męża nauki w każdym wietrzę słowie!
Czego nie dotknie — nie istnieje — powie,
czego nie ujmie — tego być nie może,
czego nie zważy — ach! — to nieprawdziwe,
a czego nie spienięży — jest bardzo wątpliwe.

CESARZ

Kazanie nam postne prawisz?
dość tego! — skończ jak najprędzej,