herold ogłosił darowiznę
wszem wszystkim, każdemu zosobna.
Tu niedaleko mej zagrody
pierwsze na tamy bito pale;
namioty, domki —!— wnet ogrody
i pałac z piachów wzrósł wspaniale.
W dzień się tłum ludzi krząta z wrzawą,
niewiele pociech z ich mordęgi —
aż w nocy ognie błysły krwawo,
nazajutrz wał się piętrzy tęgi.
Ofiary straszne, któż policzy?!
nocami krzyki, wycia szału!
morzeni w dal płynie błysk zwodniczy!
rano już wody lśnią kanału.
Bezbożnik! Boga nie ma w duszy!
pożąda naszej ojcowizny;
potęgą władzy swej się puszy
i chce nas zaprząc do pańszczyzny.
Przecież zalecał nam zamianę
na folwark zacny i obszerny —
Te wodne lądy zakłamane!
Trwajmy na straży domu wiernej!
Ostatni promień słońca kona,
więc na modlitwy iść nam trzeba,
oddzwonić ave, wznieść ramiona,
z ufnością skarbić łaski nieba.