Strona:PL Faust II (Goethe, tłum. Zegadłowicz).djvu/313

Ta strona została przepisana.

Dzień się mądrze uśmiecha i radośnie świeci,
noc nas łowi w majaków przeraźliwe sieci;
z łąk kwiecistych wracamy, z słonecznego rana,
nagle wrona zakracze; co kracze? — „przegrana“.
Tysiące zabobonów myśl naszą oblega:
„na psa urok“, „zły omen“, „uważaj“ — przestrzega.
Tak spłoszeni, strwożeni — jesteśmy wciąż sami.
Drzwi skrzypią, nikt nie wchodzi skrzypiącemi drzwiami.

(strwożony)

Kto tu?

TROSKA

Ja!

FAUST

Ktoś ty?

TROSKA

Jestem; tutaj stoję.

FAUST

Precz stąd!

TROSKA

Zostanę; tutaj miejsce moje.

FAUST
(zrazu gniewny)
(łagodnieje)
(do siebie)

Nie chcę zaklęć! Czarami się dziś nie ukoję.

TROSKA

Choć mnie nie słyszy nikt, bezdźwięcznej,
powiada o mnie głos wewnętrzny;