Niechże rozpalą moje wnętrze,
gdzie duch zmylony, w mroźnej nocy
usycha w ciasnym zmysłów worze,
kona w więziennej poniewierce.
Ukój me myśli Wielki Boże!
Oświeć łaknące serce!
Jodeł rozwiane warkocze
zorza jutrzniami czesze!
Przez niebios modre przeźrocze
młodzianków zlatują rzesze.
Powiedz nam, ojcze nasz dobrotliwy,
cośmy za jedni? gdzie lotów szlaki?
Byt nasz łagodny, byt nasz szczęśliwy,
wszystkim porówno jednaki.
Chłopięta północą zrodzone,
rozkwitłe w ducha połowie,
rodzicom przerychło stracone,
anielscy braciszkowie.
Wy wiecie, żem pełen miłości,
przeto się do mnie zbliżacie;
szczęśliwi, bo zawiłości
dróg ziemskich, chłopięta, nie znacie.
Oczy me — wasze pokoje!
Czucia wam oścież otworzę!
Wasze jest ciało moje!
Ujrzyjcie dzieła Boże!