Strona:PL Faust II (Goethe, tłum. Zegadłowicz).djvu/51

Ta strona została przepisana.
HEROLD

Proszę, odsuńcie się conieco,
bo oto nowe maski lecą —
zgoła odmienne! — W swej posturze
obraz podobny wielkiej górze!
Boki okryte dywanami —
— góra nadchodzi! — Góra żywa!
łeb smoczy — błyskający kłami —
wężowy ryj — ogniowa grzywa —!
Na karku siedzi wdzięczna dama
subtelna i przybrana ładnie,
a lejce w rączce dzierży sama,
laską kieruje smokiem składnie.
A za nią druga — istna łania —
królewska, dumna, znać w niej butę —
tęcza świetlana ją zasłania —;
pobok niewiasty kroczą skute:
jedna strwożona, w sobie drżąca,
druga radością gorejąca —
pierwsza wolności zewsząd woła,
szuka w tęsknocie dookoła,
a wolność w drugiej jest niewieście —;
powiedzcie same, czem jesteście?

BOJAŹŃ

Świec, lamp, pochodni blask się żarzy,
a wszędzie mroczno, straszno, ciemno;
śród masek stoję, obcych twarzy,
— w kajdanach — groza skuta ze mną.

Precz kpiarze! — Lęku bladolicy!
Szydercy! — Co się ze mną stanie —
zewsząd mnie zdradni przeciwnicy
strącają w przepaść, w mrok, w otchłanie!

Wszędy — z przyjaźni wróg się rodzi;
znam ciebie masko! — tyś zagłada!