Strona:PL Faust II (Goethe, tłum. Zegadłowicz).djvu/52

Ta strona została przepisana.

Ten mnie chciał zabić! — a —! uchodzi!
twarz jego krzyczy: zdrada! zdrada!!

Ach! — uciec! uciec! przed tą zgrają —
na koniec świata! — Noc przeklęta!
Już zewsząd mroki napierają,
groza mnie więzi, trwoga pęta!

NADZIEJA

Bądźcież mi siostry pozdrowione!
A chociaż w maskach dziś i wczora
niejako jesteście zgubione
i dusza w was smętem chora
w tej ćmie dymiących pochodni —
wierzę, że przyjdzie ta pora,
w której słońca, kwiatów godni
chodzić będzie po łące,
brodzić w trawie po kolana,
parami albo w rozłące
pod zorzą złotego rana;
wedle woli śnić, rozprawiać —
bez chmur groźnych i bez troski,
nigdy sobie nie odmawiać,
jeno spokój chwalić boski.
Wszędzie radośnie witani
już dziś szeroko rozgłoście,
że pragnieniem przywołani
jesteśmy — słoneczni goście —,
że wieść dobrą niesiem w dani!
Wierzajcie — szukajcie — znajdziecie —
najszczęśliwszą chwilę w świecie!

ROZWAGA

Najwięksi wrogowie człowieka:
Bojaźń, Nadzieja — skowane;