Strona:PL Faust II (Goethe, tłum. Zegadłowicz).djvu/53

Ta strona została przepisana.

zdaleka stójcie zdaleka,
tłumy słowem opętane.

Jedzie kolos — ja przewodzę!
Wysoczysta na nim wieża —
jedzie po znaczonej drodze —
krok w krok ku szczytowi zmierza.

A na barkach dumnej wieży
bogini w skrzydeł sztandarze
lotem w zwycięstwo mierzy —
zwycięstwo niesie wam w darze.

Światłość ją broni i glorja
i gwiazd djadem wspaniały;
to ona — ona —: Wiktorja!
bogini czynów i chwały!

ZOILO-TERZYTES-MEFISTOFELES

Tere-fere! — W porę właśnie
idę, niech was piorun trzaśnie!
A najgorsza ta wywłoka
Wiktoryjka czarnooka.
Rozwijasz swe skrzydła szelmo
niby orzeł w nieba jasność,
na oczy zarzucasz bielmo,
że to wszystko twoja własność —
i lud i kraj! — Hola! Hola!
jeszcze żyje moja wola —
nasza wielka mała wola —!
To co niskie podnieść trzeba,
ku ziemi naniżyć nieba,
skrzywić proste, sprościć krzywe,
wyrównać wzniesienia wszędzie;
czasy równe i szczęśliwe!
Tak być musi i tak będzie!