Przecież nikt z nas nie ma rany —
Ale każdy zestrachany —
Do zabawy brak ochoty —
Tego chciały te huncfoty —
Znojny zawód wodzireja
sprawuję z dość tęgą miną;
w sercu mem żywię nadzieja,
że godziny jakoś miną
tych mięsopustnych szałów,
że więc do białego ranku
nikt z nich nie poniesie szwanku
i jakoś wyjdzie z opałów —
chociaż noc niesamowita
strachami jak piaskiem sieje;
Z po za okien wciąż wykwita
jakiś duch, straszydło, zmora —
Ej! strzygowe wodzireje,
któż się z wami dziś upora!
Karzeł podał takt kaduczy —
za nim zgraja strzyg się włóczy! —
I w tej chwili cóż ma znaczyć
tych postaci szereg długi —?
— Wytłumaczyć —? na usługi —
— lecz jakże mam wytłumaczyć,
gdy sam zgoła nie rozumię;
oto staje w masek tłumie
rydwan — świetny — czwórka koni —