Tym razem ty ponosisz winę —
tu się zbyt stroma droga zacznie;
w obcą zapuszczasz się dziedzinę,
przyobiecujesz nieopatrznie.
Sądzisz — Helenę wywołać tak łatwo,
jak stworzyć fikcję złota, te talony?
czarownicami, djablą skrzatów dziatwą
służę ci chętnie; strzygi, dziwożony
na twe usługi; — lecz byłyby drwiny
djable kochanki brać za heroiny.
Och! już zaczynasz starą pieśń ograną!
Wieczna niepewność! — Jakże mnie to nuży —
ojcem cię przeszkód najtrafniej nazwano,
za wszystko żądasz zapłaty zbyt dużej,
a w rezultacie pomruczysz trzy-po-trzy
i wyczarujesz nam zjawę przed oczy.
Antyczny pogan świat mnie nie obchodzi,
i do ich piekła mnie wejść się nie godzi;
lecz sposób jest —
— mów, a prędzej, nuże!
Z przykrością zwierzam tajemnice duże.
W samotności królują wyniosłe boginie,
ni czasu ni przestrzeni niema w ich krainie;
Bóstwa groźne — to MATKI!
Matki?