a wtedy wyobraźnia ułudę swą prześni;
rozszerzcie oczy wasze łakome — na czary —
jeno, co niemożliwe, godne naszej wiary.
W kapłańskiej zbliża się szacie,
dębowy wian ma na głowie —
oto za chwilę poznacie
zaklętą moc w jego słowie.
Trójnóg się dźwiga z otchłani,
wonne kadzidła przewiały —;
szlachetni w sali zebrani,
misterja będą się działy.
W imieniu waszem MATKI, które królujecie
w samotności i pustki bezgranicznym świecie
w aureoli ruchomej życia, co w przeszłości
zapadłe — żyje z wami w harmonji wieczności —
stoję tu na tem miejscu, świadom waszej mocy,
co przędzie dniom namioty a sklepienia nocy.
Jedne siły się w życia wplatają chorały,
inne zaklina wolą cudotwórca śmiały
i z ufną rozrzutnością pomiędzy swym ludem
sieje, tęsknoty ziszcza i zadziwia cudem.
Oto żarzącym kluczem dotknął złotej czary,
wraz się gęste wysnuły po sali opary;
mgły senne, przyczajone, jak pod wiatrem chmury
zbijają się i razem wzlatują do góry.
Patrzcie! Cudowna chwilo! Powietrze przenika
stłumiona i rozwiana przeciągła muzyka!