Strona:PL Faust I (Goethe, tłum. Zegadłowicz).djvu/111

Ta strona została przepisana.

kędy króluje urocze widziadło!
Gdzież ten kraj święty, boże uroczysko,
w którym sen jawą jest — w błękicie żyje!
Stąd ciebie widzę... gdy podchodzę blisko,
mgła cię zazdrosna zasłania i kryje.
O najpiękniejsza niewiasto na świecie,
rozkwitła w krasie niźli róża wonniej!
Piękno i szczęście w tej jednej kobiecie,
której ni serce ni myśl nie zapomni!

MEFISTOFELES

Słusznie! — chcesz wiedzieć, skąd się piękność wzięta;
przez sześć dni długich Bóg pracował znojnie;
zadowolony z swego arcydzieła,
już dnia siódmego odpoczął spokojnie.
Wpatruj się w zjawę — upij się dosyta,
moja moc sprawi, iż pryśnie zasłona,
a piękność żywa, ze snu rozpowita,
padnie szczęśliwa w szczęśliwsze ramiona.

(Faust wpatruje się ustawicznie w zwierciadło)
(Mefistofeles rozpiera się w krześle — bawi się wachlarzem — mówi w dalszym ciągu)

Siedzę jak król na tronie — oto królewski znak —
ten wachlarz — berło moje, jeno korony brak.

ZWIERZĘTA
(które dotychczas w pociesznych podskokach harcowały, przynoszą z wielką wrzawą koronę)

Jedni w pokorze się gną,
drudzy drwią;
zlep tę koronę potem i krwią!

(nieopatrznie wydzierając sobie koronę, łamią ją na dwie części; w podskokach)

Stało się, stało —
symbol — czcze dymy —