myślisz, że przyszedł taki-siaki,
a tu kultura świat opanowała,
która i djabłom dała się we znaki!
Przepadły już dziecinne baśnie,
ogon nikogo już nie złudzi,
a co do nogi końskiej — właśnie
trudno z nią iść pomiędzy ludzi.
Chcę mieć swobodę, korzyść i nogę niebrzydką,
od dawna paraduję z przyprawioną łydką.
Radością jestem opętana,
dziś gościem mam szatana!
Nazwisko zamilcz — sza! szkarado!
Czemuż? czy ono wam zawadą?
Ludzie me imię w baśniach pochowali,
lecz jak źle żyli, tak i żyją zwadą.
Złego pozbyli się — lecz źli zostali!
Tytułuj mnie baronem, to popłaca w świecie
toćże szlachcicem jestem, szlachcicem się czuję;
że w żyłach mam błękitną krew, nie wątpisz przecie,
a oto klejnot, którym ja się pieczętuję.
Ha, ha, ha! To jest twój wypróbowany sposób,
poznałabym cię kpiarzu, wśród tysiąca osób!