Nie piszę się na to matactwo,
kiepski twój plan, trza go poniechać?
O mężu świątobliwy! Panie,
czy to raz pierwszy w twojem życiu
fałszywe złożyć masz zeznanie?
Czyliż o Bogu, świecie, o wszelkim żywiole,
o człowieku zamkniętym w wszechistnienia kole,
o świadomości ludzkiej, iż jest nieśmiertelną,
nie plotłeś prawd rzekomych z odwagą bezczelną?
Bądź szczery, przyznaj proszę, że o tem wiesz tyle,
co o pana Mieczyka nieznanej mogile!
Byłeś i jesteś kłamcą i sofistą.
Im głębiej, bardziej mroczno i bardziej jest mglisto;
już jutro z czcią należną, wymowy potęgą
tumanić będziesz dziewkę — z wiarą oczywistą
i poprzesz swoją miłość wieczystą przysięgą.
To z serca!
Pięknie! Rzecz dla mnie nie nowa!
A potem o wierności będą słowa znaczne,
o przemożnym popędzie — ostatnie! rozpaczne!
Czyliż to także będzie — powiedz! serca mowa?
Tak jest: bo jeśli czuję
i dla mych uczuć szukam słów,