Strona:PL Faust I (Goethe, tłum. Zegadłowicz).djvu/157

Ta strona została przepisana.

Miły towarzysz z ciebie! — Bracie!
wciąż strzec się trzeba — stać na czacie,
co cię umęczy, co zamroczy —
jak pies trza patrzeć w pańskie oczy.

FAUST

Oto właściwy tenor mowy!
Mamże dziękować za udręki?

MEFISTOFELES

Cóżbyś ty synu mój globowy
bez mej pomocnej czynił ręki?
Jakżebyś żyć potrafił?! Z mrzonek
imaginacji wybuchowej
zleczyłem cię w ów piękny dzionek,
w który, sam sobie będąc katem,
chciałeś się żegnać już ze światem;
a waść się teraz w norze chowa
jak gacek, lelek, albo sowa;
mchem i pleśniami karmisz ducha,
jak gad obmierzły, lub ropucha;
ach, pozazdrościć cnej osobie,
wciąż doktór pokutuje w tobie.

FAUST

Gdybyś zrozumiał, jakie życia siły
na tej pustelni we mnie się zrodziły,
gdybyś mógł pojąć! — gniewby djablej mości
imał się srogi — gniew pełen zazdrości.

MEFISTOFELES

O wielkie szczęście — nadświatowe!
na rośnej nocy złożyć głowę,
ziemię i niebo wziąć w ramiona
i u bożego spocząć łona;