Strona:PL Faust I (Goethe, tłum. Zegadłowicz).djvu/159

Ta strona została przepisana.

Zamiast królować tutaj w lesie,
raczej — ukoić tęskny żar! —
niech wielki pan w jej domek wniesie
miłosny, wdzięczny dar.
Biedactwo małe, liczy chmury —
jedna za drugą w dale mknie,
tam po za smutne miejskie mury...
samotne noce, puste dnie —
i jeno śpiew ten: „gdyby ptaszkiem,
skrzydlatym ptaszkiem chwilę być“
snuje się pod gontowym daszkiem,
by się z powrotem w sercu skryć!
Dzień jeden — w nagłem zweseleniu!
Dzień drugi — deszczem łez owiany!
Dzień trzeci — w głuchem drżeniu!
A każdy tobą rozkochany!

FAUST

Żmijo podstępna!

MEFISTOFELES

Już w potrzasku!

FAUST

Przeklęty! mowa twa zbyt śmiała!
Jej imię czyste, białe!
Nie rzucaj na łup żądz jej ciała
przed zmysły oszalałe.

MEFISTOFELES

Nic nie rozumię! Do tej chwili
ona jest pewna, żeś ją rzucił,
sądzę, że zbytnio się nie myli:
nie wierzę, abyś wrócił.