tajemne znaki w mgle się kryślą —
i cały bezmiar sił wszechświata
świetlistem skrzeniem cię oplata —
już tęczą przed twym wzrokiem legł;
napełń swe czucie aż po brzeg
i nazwij to przed wiary progiem
miłością! szczęściem! sercem! Bogiem!
Ja nazwy nie mam na to!
Uczucie to najwyższa władza,
a nazwa to czczy dym,
który świetlistość ćmi, zaczadza.
Z radością słucham twojej mowy;
ksiądz także tak mniej więcej mówi,
jeno innemi słowy.
Pod tem słonecznem, ziemskiem niebem
tak samo każde serce powie,
każde na sposób swój,
więc i ja w swojej mówię mowie.
Upajam się słów twoich winem,
lecz jest w nich to, czego nie słyszysz:
nie jesteś ty chrześcijaninem...
Dziecino...
I jeszcze jeden ból ci zdradzę —:
czemu on ma nad tobą władzę?
czemu ty z nim się towarzyszysz?