przechadzki, tańce i zabawy
przez tyle nocy, tyle dni,
a ino aby zażyć sławy,
że to jest pierwsza w całej wsi;
a on wciąż znosi jadło, wino,
i baraszkuje wciąż z dziewczyną —
a ona dufna w siebie, śmiała
— bezwstydny zatraceniec —
z śmiechem podarki przyjmowała —
no, i na kołku zawisł wieniec.
Biedna dziewczyna!
Co? żałować?
Nie! — to my musimy pracować,
nas matka nie wypuszcza z domu
— siedź jedna z drugą przy kądzieli!
a ona idzie pokryjomu — —
czasem pół nocy przesiedzieli
z gaszkiem to w sieni, to na przyzbie,
a nigdy w domu! nigdy w izbie!
Jaka zasiadka, taki łup!
Pewnie, że szatę wdziać pokutną,
po kozaczeniu trochę smutno!
Powinien wziąć z nią ślub.
Nie głupi! Szwarny — to wokolu
inną dziewczynę znajdzie snadnie,
a zresztą — szukaj wiatra w polu!
A to nieładnie!