Strona:PL Faust I (Goethe, tłum. Zegadłowicz).djvu/19

Ta strona została przepisana.

czyż nie harmonji-to tajemna praca
co z serca idzie, do serca powraca?
Kiedy natura przędzę nieskończoną
tak obojętnie zwija na wrzeciono,
gdy żywioł wszelki rozbrzmiewa niestrojnie
skłócony z sobą i we wiecznej wojnie —
czyjaż go godzi ożywcza potęga
i rytmem spina i w melodje sprzęga?
kto każdy szczegół w wielką pieśń sprzymierza,
która akordem wspaniałym uderza?
kto namiętności rozpętuje burze?
kto zachodzącej każe skrzyć purpurze?
i kto kwiatami najwonniejszej wiosny
stroi kochanej gościniec miłosny?
Kto liście niepozorne splata w wieniec trwały
dla zasług przerozmajtych, dla wieczystej chwały?
Kto bogów zabezpiecza i godzi w wszechświecie? —:
potęga człowieczeństwa zaklęta w poecie.

WESOŁEK

Właśnie! niechaj ci służy ta potęga wzniosła —
chciej do poetyckiego użyć ją rzemiosła;
niechajże dzieło twoje ma romansu postać —
ów przypadek poznania, ową chęć, by zostać;
więzy coraz ciaśniejsze, już serce w niewodzie,
szczęście świeci, to gaśnie, w zwątpieniu, w niezgodzie —
zachwyt, zachwyt bez granic! — potem ból i żałość —
ani się nie spostrzeżesz — już jest przygód całość.
O — takie nam wyczaruj, panie, widowisko!
Do zjawisk życia podejdź i sprawnie i blisko!
Mało kto, żyjąc, z życia zdaje sobie sprawę;
gdziekolwiek je ułapisz wszędzie jest ciekawe.
Stwórz obrazy jaskrawe, prostoty niewiele,
iskra prawdy wśród myłek niech błyszczy w twem dziele;
taki napój najlepszy — świat się nim odświeży.
Tedy się zbierze zacnej świetny kwiat młodzieży,