Oto dnieje!
Ostatni dzień się z mroku wznosi,
wesele moje dziś być miało!
— Nie mów, że byłeś u Małgosi —
o nie mów! — wianek zwiało —
szkoda mi wianka! Już się stało —
O, zobaczymy się! — nie w gwarze,
lecz w ciszy sercem dzwoniącej —
tam przy szafocie — jak przy marze
tłum stoi — czeka milczący —
dzwon woła — dzwon budzi —
rynek, ulice ogarnąć nie mogą,
tyle ludzi!!
A wszyscy czekają z trwogą!
Wiążą mnie — porywają —
do pnia, do pnia podciągają —
Miecz zalśnił — nim uderzył —
pochylają się karki, jakby miecz w nie mierzył!
A to w mój tylko! — Świat milczy jak grób...
Oby cię oczy moje nie widziały, świecie!
Prędko, bo przepadniecie;
drżą na chłodzie konie;
mówi się, słucha, plecie,
a tu świt już płonie!
Kto się z ziemi wyłania?
Świętość wejścia zabrania!
To on! precz — po mnie przyszedł —!