Dopóki żyje na ziemi wódź go na pokuszenie —
z błędem jest ożenione wszelkie człowiecze dążenie.
Dzięki Ci Panie, bo umarłym ciszy
staram się nie zakłócać, do grobów nie złażę;
jestem, jak kot, co zdechłej nie dotyka myszy —
słowem — lubię zażywne kształty, pulchne twarze.
Zezwalam. Czyń, co ci dogadza,
z faustowym duchem; od źródeł światłości
niechaj odciąga go przewrotna władza
i wywłóczy po drogach pustki i nicości,
lecz bacz, iż pycha we wstyd się przeradza,
gdy stwierdzić musi, że człek szlachetny prawdziwie
poomacku odnajdzie drogę swą szczęśliwie.
Więc parol! doskonale! raz dwa się uwinę!
ot poprostu wygraną już w zanadrzu noszę;
na cztery strony świata szczęśliwą godzinę
zwycięstwa tryumfalną fanfarą ogłoszę —!
Wtedy, pozwolisz Panie, aby ten zuchwalec
proch ze stóp moich lizał, jak mój kum: padalec.
Przychylność moja ciebie zabezpiecza,
nienawiść jej nie zgasi ani nie umniejszy;
z rzeszy przekornej, co wiecznie zaprzecza —
sowizdrzał ostatecznie jeszcze najznośniejszy.
Czynność ludzkiego ducha zbyt łatwo wiotczeje —
baczę, aby w lenistwie gnuśnem nie osłabła,
przeto podsycam wolę, podżegam nadzieje
niepokojącem towarzystwem djabła.