Radzę wam, chodźmy na folwark co żywo,
najładniejsze dziewuchy i najlepsze piwo
i harmider tam co się zowie tęgi.
Wisus z ciebie kolego — nie pomnisz? a cięgi,
które dwukrotnie brałeś? chcesz raz trzeci jeszcze?
ja nie idę, to miejsce zda mi się złowieszcze.
Ja już wracam do miasta; zresztą co kto woli.
Spotkamy go napewno przy tamtej topoli.
Wielka mi rzecz! Toć z tobą gwarzył będzie
i z tobą tylko tańczył w pierwszym rzędzie;
chcesz pogruchać i zażyć miłości,
cóż mnie obchodzą twoje przyjemności?
Nie będzie sam napewno, bądź więc bez obawy,
mówił mi, że z nim przyjdzie, wiesz, ten kędzierzawy.
Sto djasków jak te dziewki rozkosznie się noszą!
chodź bracie, ino podejść, same nas poproszą;
fest zakurzyć i popić i tęgo mieć w czubie,
strojna dziewka do tego, oto co ja lubię.
Spójrz tylko na tych chłopców, jak oni się trwonią,
Bóg wie co miećby mogli — za dziewkami gonią.