Oj! dana, dana,
dana, da —
latawiec, niezdara!
W głowie się kręci — oczy mglą —
w lewo i prawo — toż to szło —
z ręki dziewuchy szły do ręki —
furczą i wznoszą się sukienki.
Oj! dana, dana,
dana, da —
wznoszą się sukienki!
Hola dziewczyno! nabierz tchu!
a nie wierz chłopcu jako psu —
nasieje w żytko twe kąkolu,
a potem szukaj wiatra w polu.
Oj! dana, dana,
dana, da —
szukaj wiatra w polu!
Dla nas to zaszczyt doktorze, nielada,
żeś nie pogardził dziś naszym kiermaszem
i że jegomość bratnio z nami siada.
Więc się ośmielę z zezwoleniem waszem
podać wam dzban ten zacnego napoju —
niech wam na zdrowie będzie, dobry panie,
żyjcie tak długo w szczęściu i bez znoju
ile jest kropel wina w dzbanie.
Szczerość serdeczna w twojem prostem słowie,
chętnie przyjmuję — wznoszę wasze zdrowie!