rozpłyń się w zielonym cieniu
undyno!
zalśnij w komet rozmietleniu
sylfido!
Spokój zapewnij domowi —
Incubus! Incubus!
Kto zacz — niechaj odpowie!
Więc nie jesteś z ich rodziny?
Leży, patrzy, szczerzy zęby —
więc po za zaklęć ziemskich obręby!
klnę cię w imię ofiar za winy!
Czarci pomiocie
szczeć ci się zjeża —
klnę cię w imię Nowego Przymierza,
co w glorji złocie
wznosi się z ziemi wzwyż!
klnę cię na krzyż!!
Zaklęty drży i truchleje
puchnie, wzrasta, olbrzymieje,
całą przestrzeń wypełnia, zakrywa
i w mgle sinej się rozpływa.
Czar zaklęć się pełni i ziszcza —
z pod stropu padnij duchu do nóg swego mistrza!
Grożę niedaremno!
Spokój w tym domu zagości!
Duchy jasności ze mną!
Nie chciej bym cię zaklinał w imię potrójnej światłości!
Po cóż hałasu tyle?
jestem, do stóp się chylę!