słowo zamiera w piórze — wtedy panowanie
jedynie już przy wosku i skórze zostanie.
Czegóż zły duchu chcesz? — mów! spiżem czy marmurem
mam cię obdarzyć? pisać czem — dłutem czy piórem?
Ach, gorączkujesz się, przesadzasz, mój kochany!
wystarczy karteluszek — byle krwią podpisany.
Śmieszne to nieco — lecz żądasz, więc zrobię.
Krew ma specjalne właściwości w sobie.
Bądź bez obawy! Niech się waść nie zżyma!
Co Faust przyrzeka, to święcie dotrzyma.
Zresztą — pychą się wzniosłem do duchów ogromu,
duchy mnie odepchnęły — spadłem do poziomu
twojego bractwa! Przyroda zamknięta,
myśli moje spłoszone, obmierzła mi wiedza;
więc spraw, niechaj się zmysłów szał rozpęta,
niechaj użycie żądze me wyprzedza;
czego zapragnę — niech się zaraz stanie,
rzućmy się w przelot czasu i w zdarzeń otchłanie;
tam niechaj znajdę od mąk do zachwytu
powodzenia, zawody przeplatane wciąż
i tak uzyskam potwierdzenie bytu,
bo jeno w walce czyn swój stwierdza mąż.
Żadnych w tej kwestji tobie nie wyznaczam granic,
używaj gdzie i czego chcesz — nie zważaj na nic.
Pij pełnym chaustem uciechy, a śmiele!
garściami rozkosz bierz — nie mędrkuj wiele.