Strona:PL Faust I (Goethe, tłum. Zegadłowicz).djvu/79

Ta strona została przepisana.

i postać twą obdarzył
młodzieńczą porywczością;
chciałbym w tym poemacie lubować się panem
i nazwać mikrokosma przynależnem mianem.

FAUST

Czemże ja jestem? niczem! — w żądzach myśl się trwoni,
a rząd dusz upragniony wymyka się z dłoni.

MEFISTOFELES

Jesteś czem jesteś! Wdziej na swoją głowę
niebotyczną perukę, na nogi koturny —
nie będziesz przez to bardziej wyniosły ni górny.

FAUST

Czuję, że siły nie powstają nowe,
napróżno wziąłem w siebie cały ducha przepych —
tyle mój wzrok ogarnia ile oczy ślepych,
a nieskończoność zawsze jednako daleka.

MEFISTOFELES

Na wszystko trzeba spojrzeć przez pryzmat człowieka —
trzeba się mądrze brać — nie czas żałować,
gdy się już życiem serce nie może radować!
Do djaska! mówisz: ręce i nogi i głowa
i wszystkie części ciała są moje, li-moje —
więc ci i rozum i myśl każe zdrowa
funkcje tych członków też uznać za swoje!
Gdy kupię ogrów sześć — czyjeż ich nogi? moje!
— to ja ubijam kopytami drogi!
Więc porzuć medytację, w bystre życia fale
skocz z śmiechem i weselem, żwawo i zuchwale.
Śledziennik, jak wół głupi po lasach się błąka,
nie wie, że o dwa kroki rośnie smaczna łąka.