Tyle pytań ciśnie się do głowy,
nie wyczerpałbym ich w tej godzinie;
więc jedno tylko najkrótszemi słowy:
pouczcie mnie, co sądzić mam o medycynie.
Trzy lata — czasu mało —
a wszystko by się wiedzieć chciało;
drogowskaz jakiś, jakaś rada,
a wszystko jaśniej się układa.
Już mam po uszy uczonej maniery!
dość, mości djable, bądź no teraz szczery!
O! medycynę ogarniasz z łatwością,
trza jeno poznać świat, rozmaitość dróg,
a potem, potem skumasz się z nicością,
bo, widzisz, tak woli Bóg.
A to bałamucenie naukowe
— panie Macieju — wciąż dokoła —
poprawdzie nie jest zbytnio zdrowe,
każdy wie tyle ile pojąć zdoła;
ten jeno dufność pokłaść może w sile,
kto umie dobrze wykorzystać chwilę.
A tyś młodzieńcze chłop na schwał,
do przygód zęby ci się szczerzą,
byłeś ty jeno wiarę w siebie miał,
a wszyscy ci uwierzą.
Lecz przedewszystkiem kaptować kobiety!
przyczem ta wiedza będzie nie od rzeczy,
że to ich „ach“ i „och“, „niestety“ —
jednem lekarstwem skutecznie się leczy.
Naucz się gędzić mową wdzięczną, ładną,
a już ci one same w potrzask wpadną.